26.04.2010 godzina 17.15 usłyszeliśmy z mężem okrzyk. Krzyk który przepełnił nas radością. Wynagrodził cierpienie i trudy ciąży (a ta w końcowej fazie lekka nie była- leżałyśmy w szpitalu 10 dni zanim Tosia się urodziła, a mnie dopadła ciążowa cholestaza).
Było warto. Życie nabrało piękna i bezwarunkowej miłości. Każdy kolejny rok obfituje w nowe umiejętności i nowe wyzwania. Uczymy się siebie na wzajem i odkrywamy umiejętności któych wydawałoby się wcześniej nie posiadaliśmy.
Tosia po urodzeniu 26.04.2010
Dziś skarb nasz kończy cztery lata. Chodzi do przedszkola. Nosi okulary. Potrafi się podpisać, napisać mama, tata, halinka (ukochana babcia) , tama i inne proste słowa. Zna cały alfabet, potrafi wykonywac proste ćwiczenia arytmetyczne, biega, skacze i daje radość, ogromną radość każdego, nawet najbardziej pochmurnego dnia.
Tosia w wakacje. Zdjęcie wykoane przez wspomnianą w pierwszym poście MAMĘ JULKI, w czasie wakacji zeszłego roku.
Oficjalne urodziny, przez różne zbiegi okolicznośći które przeszkodziły by w organizacji ich dziś, już za nami. Urodzinowe przyjęcie zrobiliśmy w święta Wielkanocy,
Podczas dmuchania świeczki Tosia poproszona o pomyślenie życzenia i zdmuchnięcie świeczki. Pomyślała i wiecie co wymyśliła. "Aby mama była zawsze zdrowa". Więc mama jest zdrowa nawet dziś kiedy Tosia ma katar i czerwone gardło. I trwa i kocha coraz mocniej, bo jak tu nie kochać kiedy padło takie życzenie.